Są wśród nich Dino, Biedronka, Aldi czy Rossmann. W ocenie związkowców – jak podaje portal dlahandlu.pl – branża handlowa doszła do ściany, a protesty mogą przerodzić się w największą od lat falę sprzeciwu wobec warunków pracy.
O to, dlaczego tak się dzieje i jak to się może zakończyć, portal zapytał dr Justynę Berniak-Woźną z Uniwersytetu SWPS.
Konkurują ceną kosztem wynagrodzeń pracowników
Zdaniem badaczki protesty pracowników sieci Kaufland i narastające napięcia w innych sieciach nie wzięły się znikąd.
Sieci handlowe przez wiele lat konkurowały głównie ceną, a to się niestety odbywało kosztem wynagrodzeń pracowników. Ten model funkcjonował przez lata, ale kilka aktualnych czynników powoduje, że wkrótce się wyczerpie.
– mówi dr Berniak-Woźny
Wśród wspomnianych czynników jest m.in. sytuacja materialna pracowników.
Rosną koszty życia i pracownicy coraz bardziej odczuwają, że ich wynagrodzenie jest nieadekwatne do tego, co robią na co dzień. Praca w handlu to ciężka, najczęściej fizyczna praca, która ma swoje konsekwencje w późniejszych latach życia. A przy najniższych wynagrodzeniach pracownicy nie mogą sobie pozwolić na usługi medyczne, dzięki którym lepiej dbaliby o swoje zdrowie.
– podkreśla rozmówczyni portalu
To – ocenia ekspertka – prowadzi do napięć, które dziś obserwujemy.
Jesteśmy świadkami tego, że dotychczasowy model się wyczerpuje i że firmy będą musiały wprowadzić zmiany, aby nie doprowadzić do poważnego kryzysu w całej branży.
– mówi
Jeśli Kaufland ulegnie, inni mogą pójść jego śladem
Dr Berniak-Woźny przekonuje, że decyzje jednej firmy wpłyną na cały sektor.
Jeżeli żądania płacowe pracowników Kauflandu zostaną spełnione, pozostałe sieci mogą same wprowadzić korektę wynagrodzenia, aby pozostać na rynku atrakcyjnym pracodawcą
– ocenia
I wyjaśnia:
Obecnie nadal mamy rynek pracownika, a konkurencja między sieciami jest ogromna. Dlatego takie ruchy wyprzedzające mogą im się opłacić. Pracownicy zawsze będą odchodzić tam, gdzie mają lepsze warunki.









Napisz komentarz
Komentarze