Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
wtorek, 19 marca 2024 12:01
Reklama Przekaż 1,5 % podatku dla Ewy Misztal
Reklama

Wiktoria 1920 (7) 29 maja-4 czerwca 1920

Od 29 maja do 1 czerwca trwa natarcie 1 Armii Konnej Siemiona Budionnego, którego celem jest przerwanie frontu polskiego. W dniach 1–2 czerwca na odcinku białoruskim oddziały polskie przechodzą do kontrofensywy. Sowieci rozpoczynają odwrót, czasem wręcz ucieczkę, unikając tym samym okrążenia. Polacy dochodzą w pościgu do górnej Berezyny i Auty, gdzie zatrzymuje ich rozkaz Naczelnego Wodza. Konieczność przerwania pościgu za Armią Czerwoną wynika z niepowodzeń armii polskiej na Ukrainie. Polskie dowództwo zaczyna uprzedzać podległe jednostki, że dalsze wzmocnienia frontu nie są możliwe. W kraju nastroje społeczne coraz gorsze; szaleje drożyna, trwa strajk warszawskich piekarzy.
Wiktoria 1920 (7) 29 maja-4 czerwca 1920
1920. Oddział 1 Armii Konnej Siemiona Budionnego

Autor: Fot. Instytut Polski i Muzeum im. Gen. Sikorskiego w Londynie / Ośrodek KARTA

Stanisław Karpiński (bankowiec) w dzienniku:

Z pieniędzmi coraz gorzej. Za gazetę płaci się już 2 marki. Rozwija się coraz bardziej handel obcymi pieniędzmi. Powstaje coraz więcej banków spod ciemnej gwiazdy. „Jesteś w biedzie – załóż bank” – tak się mówi i tak się robi. Jako prezes związku banków (jestem nim dopiero trzeci miesiąc), przeciwdziałam tej chorobie, jednakże nieskutecznie, gdyż Ministerstwo udziela koncesji bez żadnych trudności. Z powodu braku mąki i cukru zamykają się cukiernie i ustępują swoje lokale bankom za wielkie pieniądze.

Przybył [Roman] Dmowski. Może oddziała na lepszą w kraju politykę. Z frontu nadchodzą niepokojące wieści.

Warszawa, 29 maja 1920

[Stanisław Karpiński, Pamiętnik dziesięciolecia 1915–1924, Warszawa 1931]

 

Z informacji w „Gońcu Częstochowskim”:

Wczorajsze pełne posiedzenie Rady Narodowej powzięło następującą rezolucję: „W chwili najgorszych katuszy i największego niebezpieczeństwa dla polskiej ludności w Zagłębiu Śląskim, zwraca się pełna Rada Księstwa Cieszyńskiego z wezwaniem do całego narodu polskiego, do rządu, do Naczelnika Państwa, aby oczy swoje zwrócili ku zachodowi, gdzie najciężej zagrożony jest prastary, polski szczep Śląska, wyrzucany masowo ze swoich siedzib, męczony przez żandarmów czeskich i żołnierzy potworzonej bojówki czeskiej. Walczy mężnie, ale pozbawiony jest pomocy, w jaką obfituje jego czeski przeciwnik. Tej pomocy dla polskiego Śląska, odpowiadającej sile i powadze polskiej w tej dziejowej godzinie, domaga się stanowczo Rada Narodowa”.

Cieszyn, 29 maja 1920

[Śląsk Cieszyński wzywa pomocy, „Goniec Częstochowski” nr 121/1920]

 

Z oświadczenia żydowskich radnych Wilna:

My, niżej podpisani, zwracamy uwagę Rady Miejskiej na następujące fakty: 27 i 28 bieżącego miesiąca napadli znów żołnierze polscy kilkakrotnie na Żydów na ulicy Stefańskiej, około hali miejskiej i na przylegających ulicach, bili ich, obcinali brody, drwili i niektórych ograbili. Widzimy się zmuszonymi zwrócić się do Rady Miejskiej z następującym zapytaniem. Od czasu zajęcia Wilna przez władze polskie zdarzają się wypadki podobne nie po raz pierwszy i powtarzają się podczas prawie każdej translokacji oddziałów wojskowych w Wilnie i wszelkie nasze zabiegi przed władzami prowadzą tylko do czasowego uspokojenia. Zapytujemy Radę Miejską, co zamierza ona uczynić, by raz na zawsze położyć kres podobnym zdarzeniom i by obronić elementarne prawa dobrej połowy obywateli wileńskich.

Wilno, 29 maja 1920

[Jarosław Wołkonowski, Miasto polsko-żydowskie, „Karta” nr 34, 2002]

 

Mjr Tadeusz Kutrzeba (szef sztabu 3 Armii WP):

Na Ukrainie ukończyliśmy operacje ofensywne, a armie nasze szykowały się do dalszych działań, w zasadzie obronnych, które miały się rozwinąć na specjalny rozkaz z chwilą, gdy się ujawni atak nieprzyjacielski w większym stylu. Termin tego ataku wydawał się dosyć daleki, gdyż armie sowieckie, które tam operowały, były silnie przez nas rozbite, więc wymagały uzupełnień i reorganizacji. [...]

W od­par­ciu Bu­dion­ne­go nie wi­dzia­no trud­no­ści. Więc sy­tu­a­cję na Ukra­i­nie uwa­ża­no za spo­koj­ną, a si­ły prze­zna­czo­ne do obro­ny za wy­star­czające.

W mar­szu znad Do­nu na front pol­ski do­tar­ła wre­szcie ar­mia Bu­dion­ne­go 28 ma­ja, w re­jon na po­łu­dnie od Bia­łej Cer­kwi. [...] 29 ma­ja był pierw­szym dniem bi­twy kon­ni­cy Bu­dion­ne­go z obro­ną pol­ską, bi­twy, która […] za­koń­czy­ła się nie­po­wo­dze­niem So­wie­tów. [...] Ra­dość z ra­cji odbi­cia ata­ków Bu­dion­ne­go by­ła w szta­bie fron­tu du­ża. 2 czerwca zakończyły się, zwycięsko dla Polaków, kilkudniowe walki armii konnej Budionnego, strajacej się przerwać przez front polski w kierunku na Koziatyn. Budionny mocno nadszarpnięty, ale jeszcze nie pobity, wycofał się z bitwy i odpoczywał. […] Na­bra­no otu­chy i wia­ry, a mo­że na­wet – tak mi się zda­je – za­czę­to lek­ce­wa­żyć nie­przy­ja­cie­la.

[Tadeusz Kutrzeba, Wyprawa Kijowska 1920 roku, Warszawa 1937]

 

Płk Józef Jaklicz (dowódca 25 Pułku Piechoty):

Wydaje mi się, że przeliczyliśmy się z siłami i poszli na wielką politykę z angażowaniem militarnych sił, nie mając należytego zabezpieczenia. Odcięty od świata – gdyż nawet łącznością telefoniczną z armiami nie rozporządzamy – nie wiem, co się dzieje, zwłaszcza na północy, nad Dźwiną, tam nie jest dobrze.

Winnica, 30 maja 1920

[Rok 1920. Wojna polsko-radziecka we wspomnieniach i innych dokumentach, Warszawa 1990]

 

Juliusz Zdanowski (ziemianin, polityk związany z Narodową Demokracją) w dzienniku:

Obiad w Resursie dla Dmowskiego. Przepyszny toast [Władysława] Rabskiego. […] Mówił, że jemu [Dmowskiemu] Polska zawdzięcza swój dzień dzisiejszy. Otóż mimo wielkiego brawa, mimo uznania, jakie mam dla p. Romana, tu jest rzecz, która mnie gdzieś w głębi boli. Tak, z pewnością za granicą dużo zrobił. Przygotował pole, a na wewnątrz przygotował grunt antyniemiecki i przepowiedział od razu niemiecką klęskę. Był więc bystry i przewidujący. Ale jednak to, co się w kraju dzieje, to z innej myśli płynie. Nasza antyniemiecka orientacja nie była ani jego, ani naszą zasługą. Czynu z naszej strony tak mało było, tak mało jest. Ramy nowej Polski i treść jej nie my tworzymy. To mnie ciągle nurtuje na wewnątrz i boli. Myśmy z bierności, a nie ze świadomej woli nie szli z Niemcami i na ich lep. A w czasach krwi i żelaza, z krwi i czynu rodzi się przyszłość. Z ofiar i poświęceń. Myśmy stali na boku.

Warszawa, 30 maja 1920

[Dziennik Juliusza Zdanowskiego, t. 3: 4 VIII 1919 – 28 III 1921, Szczecin 2014]

 

Z roz­ka­zu Na­czel­ne­go Do­wódz­twa WP:

Woj­na z bol­sze­wi­ka­mi we­szła obe­cnie w sta­dium de­cy­du­ją­ce. Wia­do­mo­ści przy­cho­dzą­ce z Ro­sji świad­czą o sza­lo­nym wy­sił­ku, ja­ki rząd so­wiec­ki wło­żył w prze­ła­ma­nie fron­tu pol­skie­go [...]. Wal­ki na pół­noc­nym fron­cie są pro­wa­dzo­ne si­ła­mi i z za­wzię­to­ścią do­tych­czas u bol­sze­wi­ków na żad­nym fron­cie niespo­ty­ka­ny­mi. [...] Ata­ki, pro­wa­dzo­ne jed­no­cze­śnie przez bol­sze­wi­ków na Ukra­i­nie, nie ma­ją dla nich tak za­sa­dni­cze­go zna­cze­nia, są pro­wa­dzo­ne mniej­szy­mi si­ła­mi, nie­mniej w ra­zie po­wo­dze­nia mo­gą bar­dzo ła­two do­pro­wa­dzić do zni­szcze­nia owo­ców na­szej ofen­sy­wy ukra­iń­skiej. [...] W tym mo­men­cie mu­szą wszy­st­kie woj­ska zro­zu­mieć, że roz­strzy­ga­ją się tu lo­sy na­szej Oj­czy­zny. Żoł­nierz nie mo­że li­czyć na pod­su­wa­nie dal­szych re­zerw i nie mo­że być zmę­czo­ny. Kil­ka dni nad­ludz­kich choć­by wy­sił­ków de­cy­du­je tu­taj o sta­no­wi­sku i si­le Pol­ski.

31 ma­ja 1920

[Tadeusz Kutrzeba, Wyprawa Kijowska 1920 roku, Warszawa 1937]

 

Stanisław Cywiński (historyk literatury) w dzienniku:

Klęska wyprawy na Kijów mnie nie zaskoczyła. Prawda, zdziwiłem się trochę, gdym następnego dnia po wieści o jego zdobyciu przeczytał urywek, przedruk z jakiegoś pisma czeskiego, że ta wyprawa koniecznie musi się skończyć klęską […]. Ale nie jestem zbyt zasmucony, bo przecież militarnie to tylko epizod; i ów Czech, co wróży bolszewików pod Warszawą, wydaje mi się śmieszny, za to politycznie byłoby naszą klęską stokroć większą, gdyby się wyprawa na Kijów udała. Mówi się: federacja! Ależ federację, czy w ogóle jakąkolwiek trwałą umowę, można zawierać tylko z państwem i to państwem praworządnym; tymczasem – jaką egzekutywę ma ten Petlura w stosunku do przyszłej konstytuanty ukraińskiej? Któż wątpi, że Ukraińcy będą zawsze woleli Moskali i Niemców niż Polaków? W razie niepodległej, prawdziwie niepodległej Ukrainy, stracimy Lwów, Przemyśl i Chełmszczyznę. Zaś półniepodległej i zależnej od nas Ukrainy zupełnie niepodobna [sobie] wyobrazić. Tak czy inaczej, dobrze, że wyprawa kijowska skończyła się fiaskiem.

Warszawa, 1 czerwca 1920

[Stanisław Cywiński, Kartki z pamiętnika (1914–1920), Wilno 1931]

 

Edvard Beneš (czeski minister spraw zagranicznych) w telegramie do prezydenta Tomáša Masaryka:

Z lordem [George’em] Curzonem ustalono, że państwa sprzymierzone wytyczą nową linię, w przy­bliżeniu przebiegającą po rzece Olzie i zasadniczo przyznającą nam rację. W najbliższych trzech dniach zostanie to przedstawione w Paryżu przez rząd angielski. Gdyby decyzji tej nie można było zrealizować z powodu sprzeciwu Polaków, może dojść do tego, że król belgijski złoży propozycję arbitrażu.

Londyn, 1 czerwca 1920

[Grzegorz Gąsior, Stawianie granicy, „Karta” nr 55, 2008]

 

Ze sprawozdania z obrad Sejmu:

Przystąpiono do sprawozdania komisji robót publicznych w sprawie dzwonnicy i soboru na placu Saskim w Warszawie. W imieniu większości komisji, która domaga się, by decyzję co do rozebrania soboru odroczyć na czas późniejszy, przemawiał poseł [Nikodem] Hryckiewicz: „W chwili, gdy wszędzie mówi się o odbudowie kraju, rozlega się okrzyk: «burzyć». Nie skończyliśmy jeszcze mostu Poniatowskiego, tak niezbędnego dla życia Warszawy. Warszawa dusi się wskutek braku mieszkań, a chcemy przystąpić do burzenia soboru. Ileż to nas będzie kosztowało? [...] Podnieść należy, że sobór jest powszechnie znany na Zachodzie jako bądź co bądź dzieło sztuki. [...] I w Wiedniu, i w Rzymie nazwano by nas wandalami. [...] Jeżeli Moskale postawili ten sobór na złość nam, to my przeróbmy go na własny użytek. [...] Półtora wieku niewoli było największym zgrzytem w dziejach naszych [...], takim samym zgrzytem na planie Warszawy jest sobór. Ale tak samo jak nie potrafimy usunąć z przeszłości naszej smutnej karty dziejowej, choćbyśmy ten sobór rozwalili, wspomnienie o nim pozostanie. My powinniśmy raczej dążyć do tego, żeby wspomnienie tej smutnej przeszłości nie zagasło w naszych przyszłych pokoleniach”.

Warszawa, 1 czerwca 1920

[„Kurier Poranny” nr 148/1920]

 

Z informacji w „Kurierze Warszawskim”:

W Sali Teatru Ludowego […] odbył się wiec publiczny, zwołany przez Ligę Antybolszewicką w sprawie strajku piekarzy. Salę wypełniły tłumy. […] Wyjaśnili zebranym szkodliwość strajków, wywołujących drożyznę i pomagających wrogim zamierzeniom bolszewicko-niemieckim. Ze strony piekarzy przemawiał przedstawiciel Narodowego Związku Robotniczego, uzasadniając, że strajk jest ostateczną bronią robotników, którzy woleliby domagać się niezbędnych reform w państwie, a przede wszystkim zakazu wywozu żywności z kraju za granicę i zabronienia przywozu do kraju towarów luksusowych oraz polepszenia warunków aprowizacyjnych. Stolarz Łabacz, nawołując społeczeństwo do zgody, zwracał uwagę, że strajk obecny wychodzi z pożytkiem jedynie piekarniom żydowskim, które, nie strajkując, sprzedają chleb po paskarskich cenach. […]

Wiec stwierdza, że wybuchające ustawicznie strajki są powodowane zbrodniczą agitacją, mającą na celu, przez zniszczenie polskich źródeł wytwórczości i podtrzymanie nastroju rewolucyjnego, burzącego jedność narodową, przygotować grunt pod opanowanie kraju pod względem gospodarczym i politycznym przez bolszewików i Żydów.

Warszawa, 3 czerwca 1920

[„Kurier Warszawski” nr 153/1920]

 

Z informacji w „Kurierze Lwowskim”:

Wczoraj w południe rozeszły się pogłoski, że minister aprowizacji [Stanisław] Śliwiński zgłosi natychmiast dymisję i że może to pociągnąć dymisję całego gabinetu, ponieważ prezydent ministrów [Leopold] Skulski solidaryzuje się z polityką ministra Śliwińskiego. Pogłoski wywołane zostały wynikiem głosowania w komisji aprowizacyjnej nad zasadą o sekwestrze ziemiopłodów. […]

Wczoraj wieczorem odbyło się wspólne posiedzenie prezydium sejmowego klubu PSL z radą naczelną stronnictwa. Wszyscy mówcy dotychczasowi wypowiadają się za rekonstrukcją gabinetu w duchu centrowo-lewicowym. Panuje przekonanie, że gdyby doszło do kompromisu pomiędzy PPS a PSL, to zarówno jedni, jak i drudzy poczynią ustępstwa, więc socjaliści z sekwestru, a ludowcy z wolnego handlu.

Lwów, 4 czerwca 1920

[Przesilenie gabinetowe trwa, „Kurier Lwowski” nr 137/1920]


Fot. Instytutu Józefa Piłsudskiego w Londynie / Ośrodek KARTA
Fot. Instytutu Józefa Piłsudskiego w Londynie / Ośrodek KARTA

Warszawa, 1920. Kolejka po chleb.

Ze zbiorów Muzeum Narodowego w Krakowie
Ze zbiorów Muzeum Narodowego w Krakowie

Plakat z 1920 roku.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama