Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
czwartek, 28 marca 2024 14:29
Reklama
Reklama

Wyznania męskiej prostytutki. Ile zarabia, kim są jego klientki?

"Bywa ostro. Zaczynają prosić o przebieranki, przynoszą własne ciuchy. Na pozór grzeczne, miłe, spokojne – jakbyś spotkał na ulicy, to byś nie pomyślał, że jak się jest z nią w łóżku, to rękę trzeba jej wykręcić" – mówi Marek, męska prostytutka.
Wyznania męskiej prostytutki. Ile zarabia, kim są jego klientki?

Autor: iStock

Sławomir Skomra: Bez nazwiska?
Marek: Nie podawaj. Miasta też nie ujawniaj. Imię to żadna tajemnica: Marek.

I tak się przedstawiasz klientkom?
Tak i nie mam z tym żadnego problemu.

Siedzimy w twoim mieszkaniu. Nie wygląda jak dom publiczny, nie ma czerwonych lampek, narzuty w cętki geparda…
A sam chciałbyś mieszkać w takim wystroju? Przecież ja tu codziennie żyję i urządziłem je tak, jak chciałem.

Tu przyjmujesz klientki?
Tak, ale często wybierają hotele, chociaż w pandemii był z tym kłopot. Na szczęście znalazło się kilka, które działały na lewo. Kiedy pytały, gdzie się umawiamy, to wskazywałem właściwy hotel. Płaciły za jedną dobę hotelową. Jak umawiamy się u mnie, to też nie ma z tym problemu. Mieszkam sam. Każdy pokój i kuchnia zamykane są na klucz. Klientka może poruszać się tylko między jednym pokojem i łazienką. W tym pokoju nie sypiam. To jest miejsce do przyjmowania pań.

Do rzeczy, ile bierzesz za puszczanie się?
Nie musisz tego tak nazywać. To po prostu usługa i tyle. Ktoś ma potrzebę, płaci i koniec.

To ile?
Od 200 do 250 zł za godzinę. Zależy od oczekiwań. Zazwyczaj na godzinie się nie kończy, ale nie mam stopera i nie liczę czasu co do minuty. Czy spędzimy 30 minut dłużej, to nie ma znaczenia. Musi też zapłacić za hotel, drinki, kolację w restauracji. Sponsoring jest droższy. Ustalamy cenę na pierwszym spotkaniu. Zaczynam od 3 000 zł za miesiąc. W zależności od oczekiwań cena idzie w górę lub w dół.

Czyli miesięcznie ile zarobisz?
Teraz to trudno określić, bo do niedawna prawie wszyscy siedzieli pozamykani w domach i niewiele się działo. Teraz to jakieś 4 000 zł, a wcześniej bywało dwa, trzy razy tyle.

Czyli masz kilkanaście klientek miesięcznie.
Czasem więcej, czasem mniej. W czerwcu było równo 10.

Jak zacząłeś z prostytucją?
Z tymi usługami, a nie tak koniecznie prostytucją. Na trzecim roku studiów. Politologia na średniej jakości uczelni. Kiedy nie wiedziało się, co ma się w życiu robić, to studiowało się politologię albo stosunki międzynarodowe. Dużo się imprezowało, a klubów do potańczenia w mieście było dosłownie 5. Ale były też dancingi. Jeden był w dużym hotelu. Czasami tam chodziliśmy. Nad salą taneczną były balkony. Ustawiały się tam kobiety w średnim wieku i wyhaczały chłopaków. Schodziły na dół, tańczyły, podrywały. Kończyło się w łóżku.

Ile miały lat?
40 – 50. Za którymś razem na koniec dostałem pieniądze – 100 zł. Wymieniliśmy się z nią numerami telefonów i spotkaliśmy kilka razy. Zawsze przynosiła jakiś prezent: perfumy, koszulę, męską bransoletę. Dostałem też rower. Trwało to jakieś pół roku, aż napisała, że sobie kogoś znalazła i już się nie spotkamy. Ale to mi podsunęło myśl, że w taki sposób można się ustawić.

I ogłaszasz się w internecie?
Tak. Anons ze zdjęciem z zasłoniętą twarzą. Często mam telefony.

Kim są twoje klientki?
Kobiety od 30 do 55 lat. Zadbane, majętne. Głównie samotne – rozwódki, singielki, wdowy. Czasami mają dzieci.

I nigdy nie poczułeś się źle, że bierzesz pieniądze za seks?
Nie. To dla mnie interes, a one miło spędzają czas.

Mają jakieś specjalne wymagania?
Niespecjalnie. Żadnego sado-maso. Chcą seksu. Często ostrego, z długą grą wstępną, trochę zabawy i gadżetów.

Masz jakieś?
Same przynoszą, ale nie na pierwsze spotkanie. Dopiero jak się ośmielą. Zawsze delikatnie pytam, na co mają ochotę. Mówią i mam wrażenie, że się przy tym nie krępują. Zawsze jednak muszę mieć wyczucie. 

Co się jeszcze zmieniło na przestrzeni lat?
Klientek jest więcej. I chłopaków, którzy się ogłaszają też. Ale jak patrzę na nich, to ręce opadają – jakieś chłopki ze zdjęciami swoich przyrodzeń albo Ukraińcy, którzy anons przetłumaczyli sobie w internetowym translatorze: „Ja lubić tylko kobiety...”. Żenada.

Czym ty się wyróżniasz?
Dbałością o siebie. Basen, siłownia, dobre ubrania, fryzjer co dwa tygodnie, depilacja ciała, żadnych kolczyków i tatuaży. Kosmetyczkę odwiedzam co miesiąc. Badanie na HIV robię co trzy miesiące i zawsze mam je w portfelu, żeby pokazać klientce, jeśli zapyta.

Inni nie są tacy?
Na pewno są loverboye, ale z tego co widzę po ogłoszeniach, to mnóstwo jest studenciaków albo napalonych kolesi po 40-tce. Samo przyrodzenie tu nie wystarczy, bo klientka chce całej otoczki doznań.

Czyli?
Trzeba bajerować, że ma świetne ciało i że ją uwielbiasz. Jak mam stałą klientkę, to świńtuszymy w necie. Ale nie można się narzucać. Nie można żądać nagich zdjęć. Nie chcę, żeby pomyślała o mnie, jak o jakimś zboczeńcu, który chce ją potem szantażować.

Sponsoring oznacza wyłączność na ciebie?
Tak im mówię i tak myślą, ale przyjmuje inne panie. Jeśli z kimś się umawiam na miesiąc, to jestem na każde zawołanie, tyle że czasami muszę przełożyć godzinę, bo mam inną klientkę. Poza tym pracuję i też nie zawsze mam czas.

Co jeszcze robisz?
Imprezuję. Pomagam organizować koncerty, dbam o muzyków, jak przyjadą tu na koncert, trochę jestem dj-em. To własna działalność gospodarcza. Wyciągam z tego mniej, niż z obsługi pań, ale też się nie spinam.

Wróćmy do seksu. Nie wierzę, że mają możliwość zażądania wszystkiego i są grzeczne.
Nie mówię, że są. Ale na pierwszych spotkaniach wszystko odbywa się klasycznie. Pocałunki, pieszczoty, seks. Kilka pozycji i do domu. Ale jak się trochę lepiej poznamy, to bywa ostro. Zaczynają prosić o seks analny, przebieranki, przynoszą własne ciuchy. Mają zabawki: wibratory, korki analne, kulki gejszy. Są takie, które chcą wykręcania rąk. Na pozór grzeczne, miłe, spokojne – jakbyś spotkał na ulicy, to byś nie pomyślał, że jak się jest z nią w łóżku, to rękę trzeba jej wykręcić.

Z seksem analnym nie masz problemu?
Zawsze używam prezerwatyw. A jak mówisz o higienie, to jeśli ma do tego dojść, to najpierw klientka idzie do łazienki. Czasami bierzemy prysznic razem.

Odmówiłeś kiedyś?
Nie. Ale były takie przypadki, że niemal siłą zaciągnąłem pod prysznic, ze względów higienicznych.

Masz 33 lata, ile pociągniesz w tym biznesie?
Nie wiem. Może jeszcze rok, może 10 lat. Jak mi się znudzi, to odejdę.

Masz dziewczynę?
Nie. Kilka koleżanek, ale bez zobowiązań. Może jak się kiedyś zakocham, to z tym skończę.

A klientki nie zakochują się w tobie?
Nie zdarzyło się. Chyba, w gruncie rzeczy, nie mają o mnie dobrego zdania.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama