Tata "zaraził go" motoryzacją
Kuba Dudek pochodzi ze Starogardu Gdańskiego. Jak wspomina, pasję do szybkich samochodów i motorsportu ma po prostu w genach:
Wydaje mi się, że zostało mi to “wszczepione” już w momencie urodzenia. Mój tata zajmuje się handlem samochodami, dodatkowo od przyszłego roku otwieramy warsztat z budową aut do motorsportu. On mnie zaraził motoryzacją, ja go zaraziłem motorsportem.
Gdy miałem pół roku jechałem z nim pierwszy raz po samochody. On kiedyś też jeździł w zawodach motocrossowych - dlatego cały czas te samochody się przewijały w naszym życiu.
Drift to jednak nie wszystko:
Chcę też spróbować innych dyscyplin, na przykład Rally Cross czy jakieś rajdy, wyścigi torowe. Tak naprawdę gdybym miał możliwości i sponsorów, to jeździłbym na wszystkim co się da, nie tylko w drifcie.
Prawie rzucił szkołę i wyjechał za granicę
Kuba Dudek przyznaje, że w motorsporcie ważne są środki finansowe. Aby zbudować swoje pierwsze auto do driftu, wyjechał za granicę i prawie rzucił szkołę. Zapytaliśmy go o to, jak wygląda kwestia pozyskiwania sponsorów:
Niestety, jeżeli chodzi o nasz kraj to jest to bardzo problematyczne. To jest mój czwarty sezon - pierwszy samochód zbudowałem całkowicie za swoje pieniądze. Wyjeżdżałem do Anglii i prawie przez to musiałem rzucić szkołę, ale ostatecznie jakoś udało się połączyć pasję i obowiązki. Ukończyłem technikum o profilu informatycznym, także bardzo jest to powiązane [śmiech]. Mimo wszystko, z roku na rok więcej tych sponsorów przybywa.
Okazuje się, że drifter jest samoukiem, a treningi w pewnym sensie odbywa... w domu:
Jestem samoukiem. Nigdy w życiu nie byłem na treningu, ewentualnie może raz czy dwa, ale w zasadzie te wszystkie umiejętności, które posiadam, to chyba gdzieś po prostu są we mnie. [...] Niektórzy jeżdżą na treningi, wynajmują sobie tory. Ja jedyny trening jaki odbywam, to ten w domu - mam zbudowany symulator, w który wgrywam różne trasy i na nim się uczę.
Dodatkowo jednak, Kuba Dudek trenuje tych, którzy chcą nauczyć się driftu - jest współtwórcą Drift World, gdzie dzieli się swoją wiedzą nie tylko z tymi, którzy wykorzystać ją mogą na torze - okazuje się, że taki trening może przydać się każdemu kierowcy, aby poznać metody prowadzenia auta w trudnych warunkach.
Zaważył jeden punkt i... wąż
Połączenie pasji i ciężkiej pracy daje wyczekiwane efekty - w klasyfikacji generalnej International Drift Federation, Kuba Dudek zajął trzecie miejsce. Ostatnia runda zawodów Drift Open odbyła się w Toruniu. Emocje towarzyszyły drifterowi do samego końca:
W piątek skorzystaliśmy z możliwości zrobienia treningów. Dzięki temu w różnych warunkach sprawdziliśmy samochód. W sobotę były kwalifikacje i kiedy jechałem swój pierwszy przejazd spadł mi wąż od dolotu, ale tego nie zauważyliśmy. Pojechałem tak drugi przejazd, ale niestety wąż zsunął się wtedy na tyle, że spadł całkowicie. Auto straciło moc, ja “odprostowałem”, co przyczyniło się do tego, że otrzymałem 0 punktów i jechałem przejazd dogrywkowy kwalifikacji.
W etapie dogrywkowym miałem drugi najlepszy wynik względem pozostałych zawodników. Mój największy rywal miały wynik zaraz po mnie, co przyczyniło się do tego, że jechaliśmy pierwszą parę razem. Paweł posiadał trochę udogodnień w swoim samochodzie - na przykład skrzynię sekwencyjną. Wbijając czwórkę uciekł mi i przegrałem z nim jednym punktem.
Czy Kuba Dudek kiedykolwiek odczuwał strach siedząc za kierownicą? Posłuchaj całej rozmowy Weroniki Gerowskiej-Chaleckiej z drifterem, drugim wicemistrzem International Drift Federation:
źródło: DRIFT OPEN
Napisz komentarz
Komentarze