Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
sobota, 20 kwietnia 2024 05:25
Reklama Przekaż 1,5 % podatku dla Ewy Misztal

Ostatnia Barykada, czyli najlepsza flashówka w którą nie zagracie online

Gry online były świetnym zabijaczem czasu, zarówno w szkołach, jak i w pracy, kiedy udawało się uniknąć szefostwa. Niestety, wraz z utratą wsparcia dla Adobe Flash Playera, większość tego typu gier zniknęła albo nie działa jak powinna. Część z nich doczekała się jednak pełnoprawnych wydań. Ostatnio w moje ręce wpadło The Last Stand Legacy Collection. Postanowiłem, że napiszę kilka słów o mojej ulubionej serii flashówek, która w naszym kraju jest lepiej znana jako Ostatnia Barykada.
Ostatnia Barykada, czyli najlepsza flashówka w którą nie zagracie online

Autor: fot. Graminator / Tv Tetka

Ostatnia Barykada - mój osobisty początek Internetu

 

Oficjalnie mówi się, że Polska uzyskała dostęp do Internetu w 1991 roku, a ja zacząłem go używać od 2007. Pewnego zimnego jesiennego poranka, mój ojciec znalazł w jednym z serwisów z grami online tytuł, który nosił nazwę Ostatnia Barykada. Po tym jak skończył grać, przebrnąłem przez historię tylko po to, żeby zobaczyć jakie fajne gry ograł. Moja dziewięcioletnia mózgownica nie była przygotowana na ilości krwi i żywych trupów, które zobaczyłem na swoim ekranie 4:3. Pamiętałem, że intro do gry było przerażające. Dzisiaj zostało po nim tylko to:

 

The Last Stand po wyłączeniu Adobe Flash | fot. Graminator / Tv Tetka

 

Zacznijmy od tego, że The Last Stand był swego czasu bardzo popularną serią stworzoną na bazie Adobe Flash, czyli technologii która nie jest już niestety dostępna w naszych przeglądarkach (co prowadzi chociażby do takich graficznych artefaktów jak powyżej). Wszystkie części zostały wyprodukowane przez Con Artist Games. W grze wcielamy się w niejakiego Jacka. Preppera, który po wybuchu tajemniczej choroby schronił się w lesie. Tam wybudował barykadę przy której odpycha kolejne ataki żywych trupów.

 

 

The Last Stand | fot. Graminator / Tv Tetka

 

Rozgrywka jest stosunkowo prosta i przystępna dla niedzielnych graczy. Musimy przeżyć noc i nie pozwolić aby zombiaki zniszczyły barykadę. Jeśli do tego dojdzie i pozwolimy podejść przeciwnikom wystarczająco blisko, przegrywamy. Po ukończeniu etapu przechodzimy do fazy dziennej, gdzie możemy naprawić uszkodzoną fortyfikację, szukać ocalałych, a także rozejrzeć się za bronią. Jest to część gry bardziej nastawiona na management niż rozgrywkę, gdyż jedyne co tutaj robimy to rozpisujemy ile godzin Jack ma przeznaczyć na dane zadanie. Po zakończonym dniu widzimy statystyki, które pokazują nam ile osób znaleźliśmy, ilu ocalałych zginęło podczas poszukiwań (co też może się zdarzyć), jaką znaleźliśmy broń i ile barykady naprawiliśmy. Zanim jednak rozpoczniemy kolejną obronę, możemy dobrać swój ekwipunek z aktualnie dostępnych broni. Na noc możemy zabrać tylko dwie - główną i zapasową. Przed atakiem można też zajrzeć do pamiętnika Jacka, który robi tutaj za jedyną formę fabuły. Tak jak już wspomniałem, w grze mamy dostęp do różnych gnatów. Od podstawowego Glocka po Barretta. Poza podstawową formą poszukiwań sprzętu, broń możemy też zdobyć od niektórych zombiaków, ale tylko w odpowiednią noc. Ocalali też są na wagę złota. Im więcej ich mamy, tym większą siłą ognia dysponujemy. Pięć giwer lepiej się sprawdza niż jedna. W tytule czeka nas 20 poziomów, a z nocy na noc umarlaków jest coraz więcej. Oryginalna Ostatnia Barykada mimo swojego wydania w 2007 roku, cały czas pokazuje, że dobrze się trzyma.

 

The Last Stand 2 - magia świetlic z dostępem do Internetu

 

Druga Ostatnia Barykada wyszła rok po swojej poprzedniczce, ale grę odkryłem dopiero po jakichś pięciu latach od premiery. Pamiętam, że w tamtym okresie dojeżdżałem do szkoły, a mój autobus zawsze przyjeżdżał godzinę lub półtorej po zajęciach. Trzeba było jakoś zabić czas, a jedyne co miałem do swojej dyspozycji (jeśli oczywiście nie było nigdzie starszych dzieciaków) to komputer na świetlicy, który był podpięty pod najgorsze możliwe łącze internetowe. Nie powstrzymało mnie to przed absolutnym roznoszeniem zombiaków na czynniki pierwsze. 

 

The Last Stand 2 | fot. Graminator / Tv Tetka

 

The Last Stand 2 rozgrywa się miesiąc po jedynce. Bez większych spoilerów, nie wszystko idzie zgodnie z planem w pierwszej części co sprawia, że Jack ląduje sam w mieście Glendale. Przypadkiem słyszy radiową transmisję, która informuje o ostatniej ewakuacji, mającej miejsce w Union City. Akcja ta potrwa 40 dni, a po wyprowadzeniu wszystkich ludzi, wojsko odizoluje cały stan. Jako Jack musimy dotrzeć do Union City przed ukończeniem ewakuacji. Wszystkie główne mechaniki rozgrywki pozostały bez zmian. Pojawiło się jednak kilka nowości. Pierwsza najważniejsza to możliwość wyboru lokalizacji, które chcemy przeszukać. Co prawda, w dalszym ciągu odbywa się to automatycznie, ale możemy wybrać budynki na które chcemy poświęcić swój czas. W poprzedniej części, Jack przeszukiwał teren losowo. Po zebraniu wystarczającej ilości zapasów, gra wprowadza mechanikę podróży. Od początku wiemy, że goni nas czas, więc jeśli chcemy pojawić się w miejscu ewakuacji, musimy się sprężać. Zależnie od ilości zapasów, możemy wybrać się do jednego z dwóch miejsc, co zachęca graczy do ponownego przejścia gry. Każde miejsce to inna barykada, mniejsze lub większe hordy albo znikome czy rozrzucone wszędzie zapasy. Tak jak mówi notka na mapie, więcej populacji = więcej wszystkiego. Kolejną nowością są pułapki. Na ekranie przygotowania do nocy, możemy zdecydować gdzie chcemy rozstawić znalezione butle z gazem, pułapki na niedźwiedzie czy miny. Każda z tych rzeczy działa inaczej na umarlaki, więc warto eksperymentować. Ostatnią nowością w dwójce jest możliwość uzbrojenia swoich kompanów. W poprzedniej części znalezieni ludzie już mieli swoją ulubioną broń, ale nie zawsze była ona skuteczna. Teraz sami możemy przydzielić spluwę do poszczególnego ocalałego, poza oczywiście gnatami specjalnymi takimi jak chociażby wyrzutnia rakiet. Te może obsługiwać tylko Jack. Warto dodać, że w zależności od naszych poczynań, fabuła może skończyć się na dwa sposoby, których oczywiście nie spoileruję. Druga część jest moją ulubioną z całej tej paczki i myślę, że nawet teraz warto jej poświęcić trochę czasu. 

 

Union City - postęp, który do mnie nie przemówił

 

Z Miastem Zjednoczenia nie miałem aż takiej styczności jak z poprzedniczkami. Odkryłem ten tytuł bardzo późno na jakiejś niepewnej stronie internetowej. Poza tym trójka była tak długa, że wymagała podejścia na kilka sesji, a tamta domena z jakiegoś powodu nie zapisywała mojego stanu gry. Zabrałem się za ten tytuł ponownie dopiero przy Legacy Collection.

 

The Last Stand: Union City | fot. Graminator / Tv Tetka

 

The Last Stand: Union City jest ostatnią, ale zarazem największą grą w zestawieniu. Fabularnie wcielamy się nie w Jacka, a w mieszkańca wspomnianego miasta, który podczas trwającej epidemii musi odnaleźć swoją rodzinę. Union City wprowadziło mnóstwo nowych mechanik do serii m.in ekwipunek, rozwój postaci, cykl dnia i nocy oraz pasek głodu i zmęczenia. Tym razem nie tkwimy w jednym miejscu, a poruszamy się po całym mieście rozwiązując questy i przy okazji szukamy zapasów. Do nich należą ciuchy, broń, jedzenie, książki rozwijające umiejętności i tak dalej. Rozwiązując side questy możemy rekrutować nowych ocalałych, ale w danym czasie może nam pomagać tylko jedna osoba. Ogółem, jest to bardzo rozbudowany tytuł jak na grę flashową i zdecydowanie warty ogrania, ale według mnie poprzedniczki są lepsze

 

No dobra, ale co się zmieniło?

 

The Legacy Collection oferuje podkręconą grafikę i wsparcie pełnego ekranu. Dostajemy do tego osiągnięcia i możliwość zapisu w chmurze. Dodatkowo bonusowy kontent Union City, który w oryginalnym flashu był zamknięty za paywallem, jest dostępny za darmo. Podsumowując, Ostatnia Barykada do dzisiaj jest warta ogrania i nie ma lepszego sposobu na rozegranie jej, niż w Legacy Collection. Okej, zdarzają się bugi. Sam wpadłem na drobne lagi, ale strzelam że wynika to z kwestii samego portu. Raczej Ryzen 5 i RX 550 nie powinny mieć problemu z takim tytułem. Z drugiej strony, lepiej mieć drobne bugi, niż nie mieć tego klasyka wcale.

Powiązane galerie zdjęć:

Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Gejmers 22.10.2021 12:21
Ale się kiedyś w to grało <3

Reklama